Bajanie o Łynie

Łyna płynie przez Pojezierze Olsztyńskie i Nizinę Sępopolską, w Rosji  zwana jest Ławą, przepływa przez szereg jezior rynnowych oraz kilkakrotnie zmienia swój kierunek. Nazwę Łyna wprowadzono urzędowo w 1949 roku, zastępując poprzednią niemiecką nazwę rzeki - Alle. Oto dwie piękne legendy o tej rzece.
Wg Ireny Kwintowej:
Łyna to córka Króla Jezior, która zakochała się w sierocie Jaśku, który śpiewał najpiękniej na świecie i właśnie z powodu tego śpiewu i piękna pieśni warmińskich, pokochała go wodna panna. Los chciał, że w sieć starego Mateusza, opiekuna Jaśka, trafił nie kto inny a sam Król Tysiąca Jezior i życie swe wykupił obietnicą, że odda młodemu swą najmłodszą i najukochańszą córę za żonę. Surowy ojciec wodnicy, postawił jednak warunek - nigdy już nie będzie wolno wejść Łynie do królestwa wodnego, nie wolno dotknąć jeziornej wody. Zgodziła się Łyna na taki warunek, bo pokochała Jaśka całym sercem i pewnej pięknej nocy przyszła do ubogiej rybackiej chaty, by zamieszkać z mężem. Życie układało im się jak w baśni, byli szczęśliwi, kochali się, aż do chwili, kiedy zły los przygniótł chłopaka ciężkim pniem drzewa.
Na nic były okadzania, maści, zaklęcia znachorów, Jaśko gasł z dnia na dzień, a Łynie krajało się serce. Kiedy chłopak był u kresu sił, postanowiła wodnica spróbować ostatniej rzeczy - w ogrodzie jej ojca, na dnie jeziora, rósł cudowny krzew, którego kwiaty miały moc uzdrawiania. Nie myśląc o konsekwencjach, wskoczyła Łyna do wody i płynęła ile sił, aby zdążyć dotknąć cudownego kwiatu. Serce jej waliło, a po drodze ciągnęły wspomnienia z dzieciństwa, miłość do ojca i rodzimej krainy. Oparła się jednak wszystkim tym myślom i w ostatniej chwili dopadła do krzewu. Dotknęła kwiatu i wymówiła zaklęcie. Kwiat stulił płatki, a Łyna zapłakała ze wzruszenia i radości, że oto Jaśko uradowany. Jednak łzy, których w podwodnym królestwie nie znają, zadźwięczały jak dzwony upadając na dno jeziora. Rzuciła się Łyna do ucieczki, ale dogonił ją głos ojca - "Coś uczyniła nieszczęsna, złamałaś odwieczne prawo i musisz ponieść karę".
Łyna nie reagowała, widziała przed sobą tylko swojego uzdrowionego Jaśka, który wyszedł na brzeg wyciągając do niej ręce. Wzburzyły się wody jeziora i potężny głos obwieścił
- Łyno, za złamanie praw naszych odwiecznych, zamieniona będziesz w rzekę, a jako że tę ziemię miłujesz, obejmiesz ja swoim ramieniem.
Rozpłakała się Łyna na taką surowość ojcową, czy nie widzi Król Jezior, że miłość ją do tego popchnęła, czy to uczucie nie wzrusza ojcowskiego serca? Ulitował się Król Tysiąca Jezior i choć praw odwiecznych wód zmienić nie mógł, to jednak uszanował największe prawo na ziemi - prawo miłości i nie rozdzielił ukochanych. Kiedy stary Mateusz dobiegł na miejsce, u jego stóp wiła się srebrna rzeka, a jej wodę gładziła stojąca nad brzegiem warmińska wierzba.

Wg Marii Zientary-Malewskiej:
Niedaleko obecnej wsi Łyna, stał gród dębowy, warowny, chroniony dodatkowo trzęsawiskami z jednej, a nieprzebytym borem z drugiej strony. Mieszkał tam wódz Prusów, Dobrzyn z żoną Ałną i córką Lalką. Dobrzyn był to pan sprawiedliwy i dzielny, kochali go poddani, kochała go żona i córka. Prostemu, dostatniemu, a pełnemu czułości życiu w grodzie Dobrzyna, zazdrościła żyjąca w pobliskich lasach przewrotna i złośliwa czarownica. Umyśliła sobie kiedyś, ze to wszystko należy się jej synowi, rozbójnikowi Dietrichowi, który był brzydki, próżniak i na kupców jadących leśnymi traktami napadał, zaś pieniądze wszystkie trwonił na hulaszcze zabawy. Któregoś razu, ukryty w przydrożnych krzakach synalek, ujrzał piękną Ałnę jadącą na białym koniu i się na zabój zakochał.
Czarownica, dowiedziawszy się o słabości syna, ukuła podstępny plan. Przygotowała trunek z ziół sekretnych, tylko czartom znanych i dała kucharce Ałny, by ta podała je swojej pani jako napój, który (rzekomo) miał zapewnić jej młodość i długie życie. W rzeczywistości trunek miał odwrócić uczucie Ałny do męża. Łatwowierna kucharka spełniła prośbę jędzy, ale moc napoju zadziałała przeciwnie, Ałna jeszcze więcej kochała Dobrzyna i teraz już na krok go nie odstępowała.
Czarownica wpadła we wściekłość i pieniąc się ze złości, ciskała w stronę grodu największe przekleństwa, te jednak odbijały się od palisady jak kamyki.
Nadeszła zima i gospodarz wraz z gośćmi, którzy licznie odwiedzali gród, wyruszyli na łowy. Plon był pomyślny, a zabawa przednia, jednak niemal u stóp grodu, coś świsnęło z krzaków, rozległ się chichot czarownicy i zatruta strzała wbiła się w ramię Dobrzyna. Jakaż była rozpacz Ałny i Lalki, gdy zobaczyły pobladłego śmiertelnie na trakcie wiodącym do grodu. Zanim koń Dobrzyna doszedł do końca drogi, jego pan już nie żył.
Smutek Ałny nie znał granic, codziennie przesiadywała na grobie swojego męża i tak długo i gorzko płakała, aż się cała w tych łzach rozpłynęła. Najpierw z tych łez powstała strużka, która spłynęła ze wzgórza i podążyła przez las. Do tej strużki dołączyły nowe - łzy dziewcząt opłakujących władykę, cała ziemia warmińska dołączyła do smutku Ałny, jeziora Kiernoz i Łańskie użyczyły jej swych wód i wskazały drogę dalej. Na tę powstałą rzekę najpierw mówiono Ałna, lud zwał ją Łanią, a w końcu została Łyną. Na Jeziorze Łańskim zaś jest wyspa Lalka, po córce Dobrzyna.