Dorotowo. Warmińska Atlantyda – wyspa Herta

Nie było mnie kilka dni, ale wraz z powrotem zdrowia melduję się na stanowisku i wchodzę w stan skupienia. Czasami warto zachorować, tak łagodnie, przynajmniej wydaje mi się, że tak chorowałem, bo to dobry okres na przemyślenia i nudę. Tak, czasami w życiu potrzeba odrobiny nudy. Nudy jak z poniższych zdjęć. Ten minimalizm był niezwykle ważny. I chociaż straciłem słuch, nic nie mówiłem, gorączkowałem, to patrzyłem przez okno na padający śnieg, mgłę i wyspę. I myślałem. Myślałem o tym, co działo się tu kiedyś. Ale po kolei. 
Wyspa Herta na Jeziorze Wulpińskim była na początku XX wieku najpopularniejszym w tej części Europy miejscem wypoczynkowo-restauracyjnym. Tu, Robert Rogalla restaurator z Olsztyna, wybudował pensjonat z gospodą. Z lądu można było dostać się na wyspę łodzią wiosłową oraz promem, który łączył Dorotowo z Hertą. Przybywali tu turyści z Niemiec, mieszkańcy wsi i Olsztyna. Na wyspie znajdowały się też: stadnina koni, gospodarstwo rolne, muzeum, sad. Duże powodzenie miała też pijalnia win porzeczkowych własnego wyrobu. Okres największej świetności zaczął się dla Herty po I wojnie światowej.
Popularność tego miejsca przerwał tragiczny wypadek. 21 lipca 1935 roku podczas podróży z wyspy, w czasie burzy, w odległości około 50 metrów od brzegu wsi wywróciła się łódź motorowa z 24 pasażerami. Utonęło 12 osób oraz jedna niosąca pomoc, mieszkaniec Królewca, który z brzegu pospieszył rozbitkom na ratunek. Po tym wydarzeniu pensjonat zaczął podupadać. Po II wojnie światowej komitet wojewódzki partii miał tu ośrodek szkoleniowo-wypoczynkowy, dawne budynki zostały przystosowane do nowych celów. Po 1989 roku ośrodek zakończył działalność.
Na wyspie  znajduje się cmentarz rodziny Rogallów, resztki zabudowań, sadu, a w okresie letnio-jesiennym całość gęsto porastają krzaki jeżyn. Na dnie jeziora nadal spoczywa prom i eksponaty muzealne.
Wyspa została wystawiona na sprzedaż. 2 tys metrów kwadratowych można nabyć za 4 mln zł.
Z wyspą związana jest legenda.
W pobliskim Dorotowie żyła kiedyś dziewczyna imieniem Herta, córka bogatego gospodarza.
Zakochała się ze wzajemnością w ubogim rybaku z tej samej wioski. Ojciec dziewczyny nie chciał jednak słyszeć o małżeństwie i któregoś dnia, aby wybić jej to z głowy, zawiózł ją na wyspę. Za kilka dni przypłynę po ciebie, może do tego czasu zmądrzejesz! — powiedział. Ale kiedy wrócił za kilka dni na wyspę, dziewczyny już tam nie znalazł.
Prawdopodobnie, próbując dostać się do brzegu, utonęła. Odtąd wyspę, która miała nazwę Baciów Ostrów, a potem Petrykowski Ostrów, mieszkańcy Dorotowa zaczęli nazywać Hertą.
Potem opowiadano sobie, że Herta, dziewczyna która zaginęła pojawiała się na falach jako duch, ostrzegając rybaków przed burzą. Nie posłuchał jej kapitan promu, kiedy się pokazała, nie zawrócił do brzegu i stąd tragiczna katastrofa.
Zdjęcia Herty z początków XX wieku (źródło: internet).