Dzień osiemnasty

Droga nr 530, Warmia, okolice Głotowa.

Na Warmii istniał zwyczaj, że ojciec, zanim rozpoczął krajanie chleba, nożem znaczył na nim krzyż i dopiero potem odkrawał kawałki. Dzieci pouczano od najmłodszych lat: " Szanujcie dzieci kawałek chleba, bo może biednym dać go potrzeba". Jeżeli się zdarzyło, że komuś spadł kawałek chleba, starsi nakazywali go podnieść i pocałować, a tym samym przeprosić. 
Były lata i zaraźliwych chorób. Pola stały nie obsiane, a to co rosło z powodu ulewnych deszczy tylko częściowo sprzątnięto z pól i wymłócono. Istniały wypadki, że chleb z ostatniego ziarna zjedzono już na święta Bożego Narodzenia. Często wśród ludzi panował głód i dlatego otaczano chleb takim szacunkiem. W latach głodu do mąki czy śruty dodawano gotowanych i tartych kartofli, otrąb a nawet plew. Jeśli ktoś jedząc chleb grymasił, mawiano: "Nie ma w chlebie ości, kiedy się ciało wypości". W tych ciężkich czasach rodzice, choć z bólem serca, musieli skąpić dzieciom chleba. Dlatego zamykano go w komorze lub składano na drążkach na zapiecku. Jeżeli był to chleb z otrąb i bardzo kruchy, dzieci poruszały drążkami, żeby im spadł kawałek. Stąd powstało powiedzonko: " Co łuleci, to na dzieci". Maria Zientara-Malewska, Wieś nad łąkami, Pojezierze, Olsztyn 1988.