Stary cmentarz katolicki w Brąswałdzie








Niektórzy mówią, że nas oko łudzi 
I że nic nie ma, tylko się wydaje...
Cz. Miłosz








Figura na grobie matki ks. Walentego Barczewskiego na cmentarzu w Brąswałdzie. Poniżej grób księdza. Walenty Barczewski ur. 10 lutego 1856 r. w Jarotach, zm. 28 maja 1928 r. w Brąswałdzie był księdzem katolickim, działaczem narodowym, etnografem, pisarzem, redaktorem i historykiem. Działał na rzecz wprowadzenia języka polskiego w szkołach i kościołach. Współpracował z pismami: "Nowiny Warmińskie" i "Warmiak". Przewodniczył polskim organizacjom, m.in. stał na czele Warmińskiej Rady Ludowej, był członkiem sejmiku powiatowego w Olsztynie i delegatem na sejmik dzielnicowy do Poznania i jego wicemarszałkiem (1918 r.), marszałkiem Związku Polaków w Prusach Wschodnich, dwukrotnym członkiem sejmiku prowincjonalnego w Królewcu (1921 r., 1924 r.), członkiem komisji ds. liturgii Synodu Diecezji Warmińskiej (1922 r.). Tej zgłosił projekt powołania komisji ds. uregulowania praw polskich katolików w Prusach Wschodnich. Pisał książki o tematyce religijnej, historycznej i etnograficznej, m.in. "Kiermasy na Warmii" (1883 r.), "Geografia polskiej Warmii" (1918 r.).
Barczewski zakładał biblioteki ludowe, wspierał Towarzystwo Czytelni Ludowych. Posiadał własną bibliotekę, w której znajdowały się druki polskie z Warmii. Prowadził lekcje religii w Polsko-Katolickim Towarzystwie Szkolnym na Warmię.
Barczewski został odznaczony Krzyżem Kawalerskim Polonia Restituta w 1922 r.








Brąswałd zawsze był wsią o silnych polskich tradycjach. To tu w czasie zaborów odprawiano nabożeństwa w języku polskim, działała też polska biblioteka. Od 1894 roku proboszczem w Brąswałdzie był ks. Walenty Barczewski (1856–1928), znany polski działacz na Warmii. W okresie międzywojennym we wsi istniało koło Związku Polaków w Niemczech oraz prywatna szkoła polska. W tej warmińskiej wsi urodziła się Maria Zientara-Malewska (1894-1984), poetka i nauczycielka.
Na cmentarzu zachowały się żeliwne krzyże oraz kamienne rzeźby z przełomu XIX i XX wieku. Dwie z nich stoją na grobie ks. Barczewskiego i jego matki.

Zaduszki na Warmii

Święto Zmarłych zwane inaczej Zaduszkami dla każdego Warmiaka i Mazura katolickiego wypadało 1 listopada. Mazurzy ewangeliccy obchodzili je w ostatnią niedzielę listopada. W noc poprzedzającą święto zostawiano w izbie zapaloną świecę i jedzenie, sprzątano i dekorowano groby. W uroczystość Wszystkich Świętych jadano potrawy o czarnym kolorze, jak kaszanka, czernina, kasza gryczana, ciemny chleb.
Cmentarze zakładano w pięknie położonych miejscach, np. na pagórkach z widokiem na jezioro bądź na osadę, którą zamieszkiwał dawniej zmarły. Ma to swoją piękną symbolikę – takie położenie grobu przybliżało zmarłego do świata żywych, do bliskich, którzy wyczekiwali czasu, kiedy znowu będą razem. U ewangelików na krzyżach umieszczano napis „Auf Wiedersehen” (Do zobaczenia). Na cmentarzach wiejskich świat żywych od świata zmarłych oddzielano poprzez sadzenie krzewów z cierniami po wewnętrznej stronie, bądź tworzenie rowów lub wałów ziemnych.

Dawniej na Warmii i Mazurach choroba najczęściej kończyła się śmiercią. Obawiano się piania koguta, wycia psa, pohukiwania sowy czy dziwnych stukotów, które mogły symbolizować nadejście śmierci. Starzy ludzie wierzyli, że śmierć przychodzi przez 3 wieczory z rzędu i za każdym razem stuka do okna lub drzwi, co widzą psy i wyją. W chałupie zasłaniano lustra, aby śmierć nie przeszła na inną osobę. Aby nie niepokoić zmarłego nie wykonywano też wielu prac. Wierzono, że duch zmarłego jest w domu do dnia pogrzebu. Ciało zmarłego myto, a wodę wylewano w miejsce, gdzie nikt nie chodził. Po uczesaniu wyrzucano grzebień. Ubierano zmarłego, na pierś kładziono śpiewnik.  Następnie śpiewano pieśni i modlono się aż do pogrzebu. Ciało zmarłego leżało w trumnie w chałupie w największej izbie, skierowane było nogami do drzwi. Przychodzili ludzie ze wsi, aby modlić się z rodziną zmarłego. Na Warmii ksiądz przychodził do domu i kropił wodą święconą zwłoki. Dopiero wówczas zamykano trumnę i niesiono do kościoła na mszę. Po mszy wędrowano na cmentarz wraz z księdzem. Po pogrzebie rodzina zapraszała na stypę zwaną też cermem. Żałoba nie trwała długo, ponieważ uważano, że zakłóca to spokój zmarłych.