1041 hPa, mróz i olsztyńskie morsy

Nie przesadzajmy. Bywało mroźniej. Chodziliśmy już przecież po zamarzniętych jeziorach, i to kilka razy, pamiętacie? A dziś tylko -14 st. C, czyli zimno nie jest. Jak to mawiał znany palacz w kotłowni: Ja rozumiem, że wam jest zimno, ale jak jest zima to musi być zimno, tak? Takie jest odwieczne prawo natury! 
Wyż baryczny przyniósł Warmii piękne słońce, zatem zapraszam na spacer po mojej ulubionej okolicy. Z paczką znajomych wybraliśmy się na nordic walking po lokalnych górach, później do karczmy na czerninę z golcami i sandacza w sosie kurkowym, a następnie na wewnętrznie gorącą kąpiel. Być morsem to wielka rzecz. Jest pięknie, smacznie, wesoło, jak tu nie kochać Warmii, jak tu nie kochać życia.
Przy takim mrozie nawet śnieg skrzypi inaczej, piękna to muzyka, piękna. 
Pokonujemy obłe wzniesienia, przystajemy przy kapliczkach drogi krzyżowej, patrzymy w niebo.
Na Warmii natura miesza się z religią.
Camino zaczyna się właśnie tu. 
Symboliczne są u nas drogi.
Wiecie, że jeziora najbardziej lubię zimą. Tu występują one w różnych wariantach pogodowych, zajrzyjcie w wolnej chwili.
Hartowanie ciała, większa odporność organizmu, poprawa wydolności układu sercowo-naczyniowego, lepsze ukrwienie skóry, lepsze samopoczucie w ciągu całego tygodnia, większa pewność siebie tak reklamują swoją przygodę z morsowaniem członkowie olsztyńskiego klubu Kąpiący się zimą.
Jest moc, polecam.
Do tego warto obewjrzeć Powidoki w reżyserii Andrzeja Wajdy, według scenariusza Andrzeja Mularczyka. Film opowiada o okresie stalinizmu w Polsce, gdy główny bohater dzieła, Władysław Strzemiński współzałożyciel i wykładowa w Państwowej Wyższej Szkole Sztuk Plastycznych w Łodzi, sprzeciwił się doktrynie socrealizmu. Przy kubku gorącej czekolady warto sięgnąć po kwartalnik Przekrój. Przeczytałem jednym tchem. Podobno już pojawił się dodruk. A dla koneserów średniowiecza polecam książkę Nawrócenie wiedźmy. Magiczno-historyczna powieść z czasów pruskich Joanny Żamejć. Tu o czasach pruskich, kiedy państwo polskie dopiero zaczynało się kształtować. Rok 1348, w zakolu rzeki Alny powstaje miasto. Większość ludzi była jeszcze poganami, którzy wierzyli w różnych bożków i gusła. Dopiero nieliczni zaczęli przechodzić na wiarę chrześcijańską, a to za sprawą zakonu, który ludzie określali nazwą: „żołnierze z czarnym krzyżem na białym tle”. Żamejć ciekawie przedstawia początki Olsztyna. Polecam.

Warmiński Zodiak, czyli 12. miast Warmii:

Dobre Miasto (niem. Guttstadt) – powstało w miejscu grodu pruskiego, położonego pośród bagien i rozlewisk, nad brzegiem rzeki Łyny, na sztucznej wyspie powstałej po przekopaniu kanału, tzw. Dużej Łyny dla potrzeb obronnych i potrzeb młyna. Nazwa miasta najprawdopodobniej wywodzi się od pruskiego słowa gudde oznaczającego krzak, zarośla. W 1329 r. biskup warmiński Henryk II Wogenap nadał osadzie prawa miejskie. Z 1336 pochodzi łaciński zapis miasta – Bona Civitas. Herbem miasta był jeleń trzymający w pysku gałązkę dębu z dwoma żołędziami, stojący na zielonej trawie. Patronką miasta jest święta Katarzyna Aleksandryjska. Dobre Miasto było ośrodkiem dóbr biskupich, siedzibą kapituły kolegiackiej (do 1811), a także ośrodkiem handlu i rzemiosła. W 1466, na mocy postanowień pokoju toruńskiego wraz z całą Warmią, znalazło się w granicach inkorporowanych do Polski Prus Królewskich. W 1627 zostało zniszczone przez Szwedów, którzy zrabowali również cenną bibliotekę kapituły. Do rozbiorów Dobre Miasto znajdowało się na autonomicznym obszarze podległym władzy biskupów warmińskich – Dominium Warmińskim. W 1772 dostało się pod zabór pruski. W latach 1865-1896 było siedzibą władz powiatu lidzbarskiego. W październiku 1810 dekretem króla Prus zlikwidowano kolegiatę, a w latach 1830-1834 wybudowano w mieście kościół ewangelicki. Więcej: Dobre Miasto.