[Andrzej Braun Lewanty] ...Zaryczały syreny statków. Jednostajny, pośpieszny huk młotów z kadłubowni odprowadzał go tutaj, przyciszony już nieco, i biegł dalej w powietrzu drgającym od upału, nad czerwonymi ruinami domów, nad zielonymi pasemkami drzew, nad wieżami porozbijanych kościołów. Korpusy ich - niby samotne kominy wśród pogorzeliska - spoglądały na oblane słońcem rozsypisko domów, na ramiona ażurowych dźwigów.
a czy ta stocznia to jeszcze istnieje? fotki oki.
OdpowiedzUsuńSmutne to! Pozostaje retoryczne pytanie, dlaczego?
OdpowiedzUsuńTyle ludzi, tyle spraw się na to złożyło....
Taka kolej rzeczy - fabryki, huty, kopalnie i stocznie stają się reliktami. A miejsce świetnie sfotografowane - wybierałem się też tam parę razy, ale zawsze było za mało czasu, i skończyło się na zwiedzaniu bardziej klasycznych miejscówek.
OdpowiedzUsuńŚwietne zdjęcia :)
OdpowiedzUsuńO, mój cowakacyjny widok :-)
OdpowiedzUsuńNo właśnie ja z Gdańska wróciłem. Z \Blog Forum 2011.
OdpowiedzUsuńGdańsk to magiczne miejsce! Kocham dwa miasta moją Warszawę i właśnie Gdańsk.
Zapraszam na fotoreportaż.
Vojtek
Myślę, że coś się w tej stoczni jeszcze dzieje. Czasami warto zboczyć z drogi, wejść w chaszcze i cyknąć fotkę.
OdpowiedzUsuńVojtku, fotoreportaż obejrzany, no, znam to z autopsji:)
Pozdrawiam serdecznie
Z. K.