Katastrofa kolejowa w Sątopach-Samulewie
Uciekamy od teraźniejszości i przenosimy się 61 lat wstecz. Jest 26 stycznia 1954 r. Mroźna
 zima doskwiera pracownikom i pasażerom polskich kolei. Tuż za stacją w 
Sątopach, warmińską wsią pomiędzy Bisztynkiem i Reszlem, zderzył się pociąg 
pasażerski z towarowym. Zginęło wówczas kilkadziesiąt osób. Sprawę 
zatajono, a dziś znana jest ona tylko z relacji świadków oraz akt 
sądowych. Krąży też o niej wiele sprzecznych informacji, gdyż peerelowskie 
media w tej kwestii milczały. Zebrałem kilka faktów, ale po kolei.
Dwa pociągi 
Pierwszy
 pociąg to skład osobowy relacji Białystok – Olsztyn – Gdynia, który był
 ciągnięty przez parowóz Pt 47-45. Za lokomotywą znajdował się wagon 
bagażowy, pięć wagonów osobowych 3. i 2. klasy oraz wagon chłodnia i 
pocztowy. Pociąg drugi, towarowy, kierował się do Korsz i przewoził 1780
 ton węgla. Przed wyruszeniem w trasę kolejarze nie sprawdzili ile 
piasku zostało w zbiorniku (potrzebny był do posypywania szyn w razie 
poślizgu), nie odwodnili też główkowego zbiornika powietrznego. 26 
stycznia 1954 r. o 
godzinie 11.15, zgodnie z kolejowym rozkładem jazdy, drugi pociąg miał 
minąć stację w 
Sątopach-Samulewie. Tak się nie stało, ponieważ już podczas trasy na jaw
 wyszła usterka, zestaw towarowy jechał bardzo wolno, w ostateczności 
doszło do rozerwania składu na dwie części. Pociąg zatem zatrzymał się 
nieopodal stacji w Górowie. Dopiero wieczorem, po połączeniu wagonów 
ruszył w dalszą drogę, kierując się do Sątop-Samulewa. Błędem było to, 
że kolejarze nie sprawdzili działania hamulców. 
Spóźnienie osobowego 
Na
 stacji w Korszach pociąg osobowy stał dłużej niż zaplanowano, gdyż 
czekał na skomunikowany z nim, opóźniony o 10 minut pociąg z Bartoszyc. 
Ludzie wsiadali do pierwszego wagonu za lokomotywą, tłocząc się, 
ponieważ to w nim było najcieplej - temperatura na zewnątrz przekraczała
 minus 30 stopni Celsjusza. Skład ruszył. Natomiast pociąg towarowy nie 
zatrzymał się pod semaforem wjazdowym i jechał przed siebie z prędkością
 około 30 km/h, ciągle przyspieszając. Maszynista zignorował znaki 
świetlne i dźwiękowe dawane przez dyżurnego ruchu. Z parowozu wyskoczyły
 dwie osoby. Pociąg rozciął rozjazd i wjechał na pojedynczy tor, którym 
poruszał się osobowy z Białegostoku.
Huk 
Do
 zderzenia doszło na 352 kilometrze 236 metrze szlaku. Była godzina 
22.19. Na miejsce zdarzenia dotarła jedna karetka, inne ugrzęzły w 
zaspach. Mieszkańcy oraz pracownicy PGR-u w pośpiechu organizowali 
transport rannych (37 osób) do szpitala w Reszlu, wiele osób umarło na 
miejscu, pozostali mieli odmrożenia. W sumie zginęło 17 osób, 18. ranny 
umarł w szpitalu.
Winni 
Śledztwo
 trwało miesiąc. Sprawa aktem oskarżenia objęła czterech kolejarzy. 
Wszyscy byli – według sądu – winni zarzucanych im 
czynów. Na 6 lat więzienia skazano kierownika pociągu towarowego, na 2 i
 pół roku więzienia skazany został pomocnik maszynisty towarowego. 
Zapadły
 też dwa wyroki w zawieszeniu. Za niedopełnienie obowiązków na 8 m-cy i 6
 m-cy skazano załogę parowozu, która nie sprawdziła piasku w parowozowni
 w Olsztynie.
Niezatrzymanie się pociągu towarowego spowodowane było awarią hamulców w skutek zamarznięcia wody w przewodzie hamulcowym.