Koniec lata. Nisko świecące słońce, zimny wiatr okalający twarz i poranna rosa utrzymująca się prawie do południa. Gorączkowe prace na polach, zbieranie ogródkowych plonów i coraz zimniejsze stoczkowskie sanktuarium. Nawet rowerowe przejażdżki o świcie powoli kończą swój bieg. Za to krajobraz spowiły baloty słomy i uginające się od owoców dzikie jabłonie.
Może tego nie widać, ale dynie w tym roku przeszły same siebie. Pisałem kiedyś,
że opuściły swoje grządkowe rejony i wybrały sobie za miejsce życia
trawnik, a nawet pobliskie drzewo i ławkę. Chyba wyszło im to na
zdrowie, bo jedna z nich zaważyła ponad 100 kg. Jej siostry miały po 50 i
60 kg. Szykuje się zatem jesień z dynią w tle.
Lato
było łaskawe też dla ryb, które o stałej porze cmokają w taflę wody,
dopominając się chleba. Przegoniły wszystkie żaby i opanowały miejsce
przy pomoście. Stały się tak oswojone, że dają się łapać ręką, a po
włożeniu stóp do wody udają brzanę ssącą, która specjalizuje się w
robieniu pedicure. Tyle, że w tym przypadku, efekt jest mizerny. A
dzięki temu, że ryby trochę zmądrzały, nie są już przysmakiem kota
Astronoma, który za to polubił pokarm pewnej zacnej firmy z puszystym
persem na opakowaniu. I jak tu nie kochać tego świata.
Do zobaczenia w Olsztynie.
PS
W ciągu najbliższych trzech lat w woj. warmińsko-mazurskim powstanie ponad 420 km oznakowanej trasy rowerowej. Koszt jej wybudowania to ponad 81 mln zł. Większość trasy będzie biegła przez malownicze tereny, w tym wały
przeciwpowodziowe nad Zalewem Wiślanym i dawne nasypy kolejowe. Cieszy mnie, że na tej trasie znalazły się miejscowości, które lubię: Frombork, Pieniężno, Lidzbark Warmiński, Stoczek Klasztorny oraz Krekole.