Jest rok 1887. Robert Rogalla, olsztyński restaurator, właściciel cenionej restauracji Coppernicus, buduje pensjonat z gospodą. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że powstaje on poza miastem, do tego na wyspie. Ze stałego lądu można było dostać się na nią łodzią wiosłową oraz promem. Łączył on Dorotowo z wyspą Hertą. Jezioro Wulpińskie ma osiem wysepek. Największa z nich, 6-hektarowa, nosi właśnie nazwę Herta. Okres największej świetności miejsce to przeżywało zaraz po I wojnie światowej. Restauracja uważana była za najlepszą w okolicy. Rodzinne pamiętniki wspominają o specjalnej recepturze na piwo, które było serwowane w karczmie. Do tego pijalnia win porzeczkowych, muzeum bitwy pod Tannenbergiem, gospodarstwo rolne, piękny sad i hodowla koni. Do Dorotowa przybywali ludzie z całych Prus Wschodnich, o tym miejscu wiedziano w Królewcu i Berlinie, było to też niedzielne miejsce odpoczynku olsztynian.
Jak to w życiu, dobra passa nie trwa wiecznie. 21 lipca 1935 roku podczas podróży z wyspy około 400 metrów od brzegu wywróciła się łódź motorowa z 24 pasażerami, utonęło 12 z nich oraz jedna osoba niosąca pomoc. Po tym tragicznym wydarzeniu pensjonat zaczął podupadać. Po wojnie komitet wojewódzki partii miał tam ośrodek szkoleniowo-wypoczynkowy, dawne budynki zostały rozebrane i przystosowane do nowych celów. Po 1989 roku ośrodek całkowicie upadł, spłonęły też zabudowania.
Na wyspie znajdują się dwa groby: syna, Bruna Rogalli, którego ciało odnalazł i sprowadził ojciec oraz samego Roberta, który zmarł w 1932 roku. Na grobie założyciela karczmy umieszczono ułożony przez niego napis:
Wiara w Boga, miłość do żony, dzieci i ojczyzny, nadzieja na lepsze czasy, uczyniły mnie silnym w walce o chleb codzienny. To było mym bogactwem. Założyciel Wyspy Herta oraz Muzeum.Jego wolą było to, aby jego doczesne szczątki spoczęły na wyspie, obok syna. Żona Roberta Rogalli po jego śmierci zamieszkała w Olsztynie, gdzie zmarła 27 stycznia 1942 roku.
Dziś na Hercie znajdują się jedynie mury, rosną drzewa oraz zarośla.
Jest też legenda – o Niemcach, którzy uciekając przed Rosjanami usiłowali ratować zgromadzone na wyspie bogactwa. Ostatni prom, wraz ze skarbami, zatonął i wciąż tkwi na dnie jeziora Wulpińskiego. Podobno komuś udało się wydobyć fragmenty eksponatów muzeum oraz części wyposażenia pensjonatu.