Kędy wioska, tam i woda. Kędy wzgórek, to i dworek. Mazur lubi mieszkać nad wodą, a tego żywiołu ma on pod dostatkiem; wioski i jego miasteczka, składające się z jednej, często bardzo długiej ulicy, leżą nieomal wszystkie nad jeziorami i nieraz okrążają wieńcem niejedno jezioro mniejsze. Prawie koło każdej zagrody widać większy lub mniejszy sad i kilka drzew cienistych. Domy są drewniane, ale w nowszych czasach buduje się z cegły. Schludność, w jakiej się utrzymuje dom i podwórze, zazwyczaj bardzo małe, miłe robi wrażenie. Chatki drewniane słomą pokryte, bo drzewo zbyt drogie, niewysokie, ale szerokie, okienka małe. W izbie piec ogromny, bo zimy bywają długie i silne, a przy ścianach i na ścianach, i pod sufitem zgromadzać się zwykło wszystkie sprzęty i statki domowe. Zamożność i dostatek są rzadkie, bo Mazur jest ubogi, a ziemia jego to piasek nie bardzo urodzajny. /Oskar Kolberg, Mazury pruskie, 1966 r./
Piękne niebo, wspaniała zupa rybna w Lipce, mrożona kawa, rowerowelove i rodzinne zdjęcie olsztynian - druga taka fotografia w historii miasta wykonana z okazji jego 660-lecia. Lipiec, telefon i chillout. Lubię to, nie ukrywam - tęskniłem za moim miastem.