Prostota jest szczytem wysublimowania.
Leonardo da Vinci
Zacząłem odgruzowywać swoje życie. Nadmiar rzeczy przytłaczał mnie już od dłuższego czasu. Zasada: szczęśliwy będziesz, jeśli w twoim otoczeniu znajdzie się tylko 100 rzeczy, wparowała do mojej głowy już dawno, ale chyba właśnie teraz przybrała na sile. Może to tylko wiosenny zryw? Całą ideę minimalizmu doskonale opisał Timothy Ferriss w książce The 4-Hour Workweek. Po prostu pozbądźmy się rzeczy, a szybko odzyskamy spokój ducha. I wiecie, że to działa. Są jednak takie rzeczy, które zawsze będą w nadmiarze. W moim przypadku to książki, koszule, plakaty teatralne oraz herbata. Ale chwila, teraz wybieram mniej, za to lepiej, może drożej, za to z głową. I udało się. Mam spokój, wewnętrzną ciszę, ład, czystość, nowoczesne mieszkanie, wyposażone we wszystko co potrzebne, ale nie przytłoczone, nadmiernie zastawione, minimalistyczne kolorystycznie, a sam potrzebuję tylko 63. osobistych rzeczy. W kwestii ubrań skupiłem się na uniwersalności kroju oraz koloru, jakości, pozbywam się starej, jeśli kupuję nową rzecz. Mam samochód, ale częściej wsiadam na rower, mam telewizor, jednak wybieram tylko to, co w programach naprawdę wartościowe, słucham radia, audiobooków, muzyki, ale przy tym robię inne rzeczy, mam przecież czas dla siebie i rodziny. Do tego wyrzekłem się konsumpcjonizmu, toksycznych ludzi, nie narzucam się innym, mówię, jeśli słowa są naprawdę uzasadnione, pomijam banalne sprawy, naprawiam albo wyrzucam. Żeby nie było, taki jestem od lat, cenię prostotę i piękno, zatem podjęcie minimalistycznego ryzyka zostało wpisane w mój charakter, chociaż w moim życiu/zawodzie to wyzwanie. Zaraziłem tym najbliższych domowników i jest super.Zbyt wielu ludzi wydaje pieniądze, których nie zarobili, na rzeczy, których nie potrzebują, by zaimponować ludziom, których nie lubią.Można się ze mną nie zgadzać. Naprawdę można.
Jack narzeka, że kiedy je się poziomki pełną garścią nie smakują już tak dobrze, jak spożywane jedna po drugiej.
– Zgadzam się z tobą synu. Ja też na to wpadłem. To jedna ze wspaniałych tajemnic życia.William Wharton, Opowieści z Moulin du Bruit
Cudowne zdjecia i sens posta jeszcze wróce przeczytać jeszcze raz serdeczności pozdrawiam
OdpowiedzUsuńZdjęcia przyjemne - ale post zachwycający. W dobie ciągłego zalania bodźcami i rzeczami coraz więcej ludzi ucieknie do minimalizmu. Ja już też czuję ten ciąg. Za dużo = źle
OdpowiedzUsuńZa dużo tego wszystkiego, zatem warto dążyć do ciszy.
UsuńNo to muszę obczaić ten Twój kierunek. Pozdrawiam ciepło! :-)
OdpowiedzUsuńPiękne to Twoje odgruzowywanie życia i te zdjęcia ze wstawkami.....
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie..:-)
Można sie nie zgadzac, ale ja się zgodzę:)
OdpowiedzUsuńZ Whartonem natomiast nie, wolę poziomki jeśc garściami, zdecydowanie;)
:)
UsuńCzytałam o minimalizmie i podoba mi się ta idea.
OdpowiedzUsuńPiękne wiosenne zdjęcia :)
Wielokrotnie czytałam o 100 rzeczach a są tacy, którym wystarcza mniej do szczęścia...obrastamy, przez lata a potem żal...bo kosztowało, bo zdobyte. A tak na prawdę tkwi w zakamarkach życia i kątach mieszkania. Jestem zmuszona pozbyć się wielu rzeczy, bo zmieniam 100 m2 na ok.45 i przebieram i sortuję. Oddaje do bibliotek, znajomym i moje "skarby" takie mało cenne dla innych. Fakt trzeba sortować i przede wszystkim mniej kupować poza książkami, płytami....
OdpowiedzUsuńZdjęcia bardzo mi bliskie, kolorem i nostalgią...
Najgorzej zostać chomikiem. A taka zmiana miejsca do życia rzeczywiście wymusza uporządkowanie otoczenia. Ja muszę jeszcze zrobić porządek z książkami.
UsuńBardzo koczownicza, nomadzie filozofia, ale chyba działa, bo wędrowcami byliśmy przezdwieście tysięcy lat, osiadlijesteśmy od dziesięciu a miasta i bibeloty to wynalazek ostatnich czterech tysięcy. Zatem minimalizm mamy "w genach".
OdpowiedzUsuńTym razem nie potrafię wybrać najpiękniejszego zdjęcia, więc jako najpiękniejszy wybiorę tekst.
OdpowiedzUsuńA od środy zapraszam do siebie po odbiór "nagrody".
Pozdrawiam najserdeczniej.:-)
Zaraz zajrzę, pozdrawiam.
UsuńBardzo bliska mi filozofia. Też staram się ją wprowadzać w życie. I potwierdzam, że to działa ;-)
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia i piosenka Natalii też mi się podoba.
Pozdrawiam serdecznie :-)
Minimalizm zawsze na +, dobry na wszystko :) Wspaniałe zdjęcia!
OdpowiedzUsuńZbyszku, przez lata człowiek zagraca sobie mieszkanie całkowicie nieprzydatnymi rzeczami. Teraz poza artykułami spożywczymi rzadko kupuje coś innego.
OdpowiedzUsuńGdy mojej mamie kupiliśmy jakąś nową rzecz, mama zawsze mówiła: "A co ja zrobię z tą starą, do której już przywykłam i która służy mi tak długo. To tak, jakby pozbywać się przyjaciela i zastępować nowym".
Ilekroć chcę kupić coś nowszego, ładniejszego, brzęczą mi w uszach słowa mojej mądrej mamy.
Już dawno przestałam kupować książki, bo wszystkie półki mam zapełnione; wolę wypożyczyć i potem oddać do biblioteki. Muzyki nie słucham.
Twoje dzisiejsze zdjęcia są właśnie minimalistyczne, nie ma na nich natłoku, uwagę skupia się na tym, co Ciebie zainteresowało.
Pozdrawiam i życzę ciepła oraz zieleni.
Aniu, Twoja mama zaszczepiła Ci wiele dobrego. Dziś nie dbamy o rzeczy, przedmioty, nawet osoby. Byle szybko, w biegu, aby mieć nowe. Warto pamiętać o tych słowach. Pozdrawiam
UsuńMoja mama wiele przeżyła w swoim życiu, a oszczędność była jedną z jej głównych cech. Z sentymentem patrzę na wszystko, co zostało mi po mojej mamie.
UsuńSerdecznie pozdrawiam.
Dziękuję, cóż za piękny tekst i zdjęcia. W szpitalu miałam sen, szłam niosąc naręcze rzeczy, myśl:
OdpowiedzUsuńsą rzeczy istotne i nieistotne. Decyzja należy do mnie, czy chcę dźwigać nieistotne czy chcę je porzucić.
Na razie jeszcze nie czuję się na tyle dobrze, by zabrać się za wyrzucanie rzeczy, ale wiem że ta myśl dotyczyła też pamięci, tego co niosę w pamięci. To co jest ważne i istotne to nas zmieniało, to co nieistotne tkwi w pamięci i uwiera osadzaniem.
Zdjęcia super jak zwykle szczególnie piąte od góry tuż nad słońcem. Serdecznie pozdrawiam.
U mnie wyrzucanie równa się oczyszczanie. A człowiek oczyszczony z nadmiaru, wolny, wyciszony żyje lepiej i mądrzej, docenia co ma. Ale oczywiście wszystko przychodzi z czasem, nic na siłę. Dziękuję i pozdrawiam.
UsuńZdjęcia sa piękne, bez natłoku przedmiotów, można by rzec minimalistyczne, niestety w minimalizm w życiu nie wierzę, zbyt wygodni się staliśmy, owszem można zamienic ilość w jakośc i to zrozumiem, ale nie inaczej :)
OdpowiedzUsuńCzłowiek na codzień nie zauważa ile rzeczy w okół niego jest niepotrzebnych. Przeczytałam jakąś polecaną w tamtym roku książkę o porządku właśnie i dopiero dotarło do mnie dlaczegociągle dom mnie przytłacza i denerwuje. No ale cóż, jak mieszka się z bbcią niestety, zmiany mogę przeprowadzać głównie w swoim pokoju, chociaż pamiętam także ile rzeczy – licząc w workach! (po około 5 worków za jednym sprzątaniem!) wyniosłam także z mamy pokoju. Świetne jest uczucie, że te wszystkie rzeczy się już nie kurzą, nie zalegają i w ogóle nie są już naszym problemem! :)
OdpowiedzUsuńjednak teraz po czasie – minął gdzieś z rok – nie powiem, że żaluję, co to, to nie, wcale nie żałuję, jednak zmieniłam nieco nastawienie, doceniam rzeczy stare i mam chęć niektóre zachować, nawet jak nie są przydatne. Myślę teraz, że czasem warto zrobić wyjątek i np nie wyrzucać pamiątkowej niedziałającje maszyny do szycia po babci – to może być świetna ozdoba do wnętrza, czy jakiejś figurki po mamie lub starego zegara po dziadku, gdyż w małej ilości oczywiście, ale to takie rzeczy mają dla nas wartość i myślę, że stojąc na półce przypomniają nam ską pochdzimy, że mamy swoje miesce i swój nie wiem jak to po polsku pwiedzieć chodzi mi o”legecy” – to takie miłe uczucie. Nie chodzi mi wyłącznie o wartościowe rzeczy, chociaż takie tym bardziej miło przechowywać z pokolenia na pokolenie. Po każdej z osób z naszej rodziny/życia – po mamie, babci tacie czy dziadku, ciotce – mamy zapewne jakąś cechę charakteru i oczywiście nie są to tylko zalety, a czasem nawet sami nie chcemy się do tego przed sobą przyznać, jednak warto zaakceptować wszystko, też i wady i myśląc o tym z przymrużeniem oka – że nie tylko my „tak mamy” ,zachowujemy się tak bądź mamy taką czy siaką opinię. Rozpisałam się, ale nie wiem czt przekazałam co mam na myśli, no cóż myslę że ja w pisaniu bloga nie byłabym dobra, wolę je czytać ��
Po prostu są to rzeczy z duszą. Iść do Ikei (nie żyebym demonizowała Ikeę – uwielbiam ten sklep, jednak faktem pozostaje że rzeczy tam dostępne są masowo produkowane i sprzedawane) i zaopatrzyć się w rzeczy które będą dobrze i „tredny” wyglądały na półce to każdy umie, to kupi modne wazoniki, to skandynawski taborecik, świczniki i ramki na zdjęcia… Wszystko nowe, wysztko takie same w wielu domach. A stara rzecz po swoich przodkach czy nawet swoja z dzieciństwa czy okresu nastoletniego ma nie dość że „duszę”, przypomina nas ską pochodzimy, jacy byliśmy bo pewnie pamiętamy ją od dzieciństwa, nie jest jedynie takim monym akcentem czy ozdobnikiem. Myślę, że warto się takimi rzeczami ostaczać. Tyle wnętrz teraz jest pourządzanych w internecie „na świeżo” nikt nie kontynuuje niczego – żadnej tradycji, czy wspomnień… Jasne to wygląda ładnie. Jednak dodać kilka rzeczy takich „swoich” czy nie byłoby miło? Ostatnio właśnie trafiłam na bloga dziewczyny – patrzę o jakie ładnie półeczki, myślę np jak zrobić taką ramkę, a potem przeczytałam opis – maszyna po mamie, klatka na ptaszki i wyrzeźbione ptaszki z drewienka – to była ich ozdoba na weselu, wszystko to wyglądało jak wystylizowane świetne wnętrze – tylko, że nie było jak się przyzwyczailiśmy wystylizowane to w 100% prawdziwe. To takie piękne:)
Ja wyciągnęłam schowaną gdzieś przez ileś lat moją kolekcję kamieni szlachetnych i minerałów – kupowałam je z babcią na wakacjach, bardzo mile to wspominam. Przypomniałam sobie jak miło było chodzić po promenadzie w Ustce i co dziennie przebierać i wybierać z babcią te kamyczki :) Minerały są piękne, mają bardzo ciekawe struktury i kolory – jak mogłam je upchnąć gdzieś? nie wiem…
Życie w minimaliźmie to tak na prawdę życie w przepychu ;) Jeśli wiecie o czym mówię.
OdpowiedzUsuń