Stary Olsztyn /5/. Allenstein w kolorze

Na skraju Rynku stoi ewangelicki kościół. Został on wybudowany w 1877 roku. Zanim to nastąpiło, nabożeństwa odbywały się w północnym skrzydle Zamku. Przechodzimy obok kościoła na plac Świerczewskiego. Niegdyś zwał się on Targiem Rybnym, po niemiecku Fischmarkt. Na środku tego Targu, przy ulicy Młyńskiej nr 2, stał jednopiętrowy dom, który od 1920 do 1939 był siedzibą "Gazety Olsztyńskiej". Mieściła się w nim drukarnia, księgarnia, biuro oraz mieszkanie redaktora Seweryna Pieniężnego. Na tym dziś tak spokojnym placu, w owym czasie, zwłaszcza w dni targowe, panował wielki ruch. Tu bowiem z okolicznych wiosek zjeżdżały się gburki warmińskie ze swymi wiktuałami: masłem, serem, twarogami, jajami, warzywem oraz różnym ptactwem domowym. Wokoło rynku stały w długich szeregach stragany przekupek i różnych handlarzy. Była tego wielka obfitość, zwłaszcza w porze letnio-jesiennej. Toteż gosposie olsztyńskie wybredzały w tym towarze aż do przesady — zwłaszcza w maśle. Widziałem na własne oczy, kiedym od czasu do czasu sam z tym nabiałem stał na targu — jak jedna po drugiej smakowały za pomocą scyzoryka lub nawet gołym palcem, nie zawsze kupując: bo za stare, za słone, za blade, za drogie itd. Ponieważ owo smakowanie gburkom czasem się przykrzyło, wybuchały nieraz spory i zatargi. Zaznaczyć tu wypada, że przy tych transakcjach handlowych rozbrzmiewała wyłącznie polska mowa, gdyż Warmianki ze wsi niemieckiego nie znały tak dalece, że nawet Niemki, gosposie olsztyńskie, wysilały się, by wyjąkać kilka słów polskich, aby dojść do porozumienia ze sprzedawczyniami. Słysząc te do niemożliwości zniekształcone wyrazy cór germańskich odczuwałem zawsze złośliwą radość, choć to podobno nie po chrześcijańsku cieszyć się z ludzkiego nieszczęścia...
[...] By obraz życia na ówczesnym Rybnym Targu w Olsztynie był pełny, powiedzieć muszę jeszcze o czymś[...] Otóż po tym rynku — jak i na miejskich odpustach warmińskich, szwendał się stale pewien ciekawy człowiek. Był to jakiś starszy pan, z okrągłym brzuszkiem i wąsikami jak wiechcie, zafarbowanymi na żółto, co świadczyło o tym, że ów jegomość gorliwie niuchał tubakę. Oryginalną a zarazem i wielce popularną tę postać nazywano powszechnie „wrzeszczkiem". Dlaczego? Otóż wiarus ten nosił na skórzanym pasku zawieszonym na szyi drewnianą skrzyneczkę z wieczkiem, w której mieściły się cygara. Kręcił się więc z tym towarem jak fryga pomiędzy straganami wzdłuż i wszerz rynku krzycząc, ile sił starczyło:
— Cygara na sprzedaż — dobre, najlepsze cygaraaa... cztery za „trojok"! (trojok — 10 fenigów).
A chłopi śmieli się i kupowali mówiąc: „Patrzta, wrzeszczek jidzie"!...
Oto wierny obraz życia Rybnego Targu w Olsztynie sprzed przeszło pół wieku, taki, jak go wówczas widziałem, a który do dziś głęboko wyryty mam w pamięci...
/Alojzy Śliwa*, Spacerki po Olsztynie/







*Alojzy Śliwa, ps. Kuba spod Gietrzwałdu, ur. 16 lutego 1885 w Skajbotach, zm. 24 listopada 1969 w Olsztynie – prozaik, poeta, publicysta, działacz społeczny. Rodowity Warmiak, z wykształcenia krawiec. W 1909 r. przeprowadził się do Berlina, gdzie rozpoczął współpracę z organizacjami polonijnymi i został berlińskim korespondentem „Gazety Olsztyńskiej” oraz poznańskiego tygodnika „Praca”. W 1919 roku zaangażował się w Plebiscyt na Warmii i Mazurach, reprezentując Mazurski Komitet Plebiscytowy jako kierownik okręgowy w Dźwierzutach. W 1920 r. zamieszkał w Poznaniu, gdzie działał w Polskim Związku Zachodnim oraz w Towarzystwie Byłych Pracowników Plebiscytowych. W 1940 r. został wysiedlony do Małopolski, pracował jako tłumacz w urzędzie gminy w Mędrzechowie. Po wojnie wrócił na Warmię i został wójtem w Gutkowie pod Olsztynem. Był radnym powiatu olsztyńskiego. Od 1952 r. do śmierci pracował w oddziale Stowarzyszenia PAX w Olsztynie i w redakcji tygodnika Słowo dla Warmii i Mazur (dodatek do dziennika Słowo Powszechne). Jego imieniem nazwano ulicę w Olsztynie oraz pieszy szlak turystyczny. Jest pochowany na cmentarzu kościoła św. Wawrzyńca w Olsztynie-Gutkowie.