Przystanek Mazury / Zimna Woda, Jedwabno, Dłużek

Mazury. W tradycji ludowej ustalił się podział tego regionu na trzy części: Mazury Piaszczyste okolice Szczytna, Mazury Kamieniste okolice Orzysza i Mazury Garbate okolice Gołdapi, Wzgórza Szeskie. Pierwszą część przemierzam na rowerze dosyć często. Zatem dziś opuszczamy miejski beton i przedwakacyjnie wędrujemy po piaskach Mazur. A pogoda, jak zaraz się przekonacie, zmienną potrafi być niczym kobieta.
W Zimnej Wodzie wpadamy nad jezioro Trzcinowe, zaraz obok piaszczystą drogą dojeżdżamy nad kolejny akwen. Wieś otoczona jest przez jeziora Czarne, Szewc, Szewczyk, Trzcinowe oraz Omulew. Nad tym ostatnim zlokalizowany jest Ośrodek Wypoczynkowy MON. W samej wsi znajduje się kamienny kościół zbudowany w 2004 roku przy wsparciu finansowym myśliwych i leśników. Co 2 lata odbywają się tu wojewódzkie obchody święta św. Huberta. Wnętrze świątyni zdobią poroża, z nich również wykonane są żyrandole. Oczy psa mówią: "Czy mogę rozprawić się z tym butem? Proszę, proszę". A wczesne jeżyny skradzione z ogrodu... Przepraszam właścicieli.
Przybyliśmy do Jedwabna. Herb gminy przedstawia zamek z wieżami, na których siedzą dwa czarne kormorany. Zamek symbolizuje istniejący tu kiedyś gród obronny pruskiego plemienia Galindów, a czarne kormorany to ptaki charakterystyczne dla tego regionu. Warto zwrócić uwagę na kościół parafialny pw. św. Józefa zbudowany z czerwonej cegły w 1930 roku. Obok plebania, za kościołem cmentarz. Są też zabytkowe chaty mazurskie. Tego dnia burza dokonała wielu zniszczeń. Woda płynęła po ulicy niczym korytem pobliskiej Omulwi, a drzewa łamały się jak zapałki. Na zdjęciu pozostałość po stuletniej lipie. Przydał się oczywiście samochód kolegi, który ukrył naszą czwórkę. Było groźnie, pioruny uderzały nieopodal chyba z trzydzieści razy.
W Dłużku moje ulubione jezioro o tej samej nazwie, Bar pod Szczupakiem tu zaopatrzyłem się w chłodzący napój, mam sentyment do tych małych butelek, a dalej już owoce lasu i zabytkowa aleja dębów przy szosie nr 58.

Czytam ostatnio O Mazurach Wojciecha Kętrzyńskiego i pozwolicie, że zacytuję. Wdowy, które by dłużej niż kilka tygodni po śmierci męża zostały niezamężne, rzadko tu znajdziesz. Umiera gospodarzowi zamożnemu żona, wtedy natychmiast wprowadza się do niego byle jaka kobieta, która sobie wszystkie prawa żony wobec męża przywłaszcza. Dzieje się to często nawet w dzień pogrzebowy. 
Młody jakiś wdowiec z Pietrasz, gospodarz, zamówił sobie w taki sposób młodą, zamożną panienkę z Kowalewska, która dotąd jako dziewczyna porządna wszędzie była poważana. Zanim jednak do swego narzeczonego się wprowadziła, poszła ona wraz z przyszłą teściną, kobietą jeszcze rześką i przeszło 3000 talarów majątku mającą, do księdza, aby uzyskać do tego kroku jego pozwolenie. Ksiądz opierał się temu stanowczo, ale bezskutecznie. Parę dni później przeniosła się do przyszłego swego męża, a choć ją tenże często wysmagał i za dom wyrzucał, ona pomimo to na obranem miejscu mężnie aż do ślubu wytrzymała.