Serwus, Madonna

 Konstanty Ildefons Gałczyński

Serwus, Madonna


Niechaj tam inni księgi piszą. Nawet
niechaj im sława dźwięczy jak wieża studzwonna,
ja ksiąg pisać nie umiem, a nie dbam o sławę -
serwus, madonna.

Przecie nie dla mnie spokój ksiąg lśniących wysoko
i wiosna też nie dla mnie, słońce i ruń wonna,
tylko noc, noc deszczowa i wiatr, i alkohol -
serwus, madonna.

Byli inni przede mną. Przyjdą inni po mnie,
albowiem życie wiekuiste, a śmierć płonna.
Wszystko jak sen wariata śniony nieprzytomnie -
serwus, madonna.

To ty jesteś, przybrana w złociste kaczeńce,
kwiaty mego dzieciństwa, ty cicha i wonna -
że rosa brud obmyje z rąk, splatam ci wieńce -
serwus, madonna.

Nie gardź wiankiem poety, łotra i łobuza;
znają mnie redaktorzy, zna policja konna,
a tyś jest matka moja, kochanka i muza -
serwus, madonna.

To jeden z moich ulubionych wierszy, ulubionych szczególnie dlatego, że można go zaśpiewać.  A chyba najpiękniej, obok Sambora Dudzińskiego w przedstawieniu Ulica szarlatanów, zaśpiewał go zespół Emerald Green. Wysłuchałem już tej piosenki  chyba z 200 razy. Cóż, po prostu niebanalne wykonanie.