Bartąg. Pejzaż zimowy

Pisałem kiedyś, że podolsztyńskie wsie zanikają. Gdzieś ginie ich czar, prostota, dziewiczość, a wyłania się nowoczesność, bogate wille i widoki na wieżowce w tle. Miasto jest już o krok, za plecami. Tak jest i w tym przypadku. Szkoda takich terenów, ale być może to wchłanianie jest nieuniknione. 
Uwielbiam przyjeżdżać do Bartąga. Obłość pół, skrzypiący pod nogami śnieg, mgła unosząca się nad nitką rzeki i szczekające w oddali psy sprawiają, że czuję się wolny. Tak banalnie wolny.
c.d.n.