Dzień drugi

Olsztyn, jez. Ukiel.
To było wra­że­nie – czuć wiatr we wło­sach i ści­gać się z in­ny­mi. Przy­po­mnia­łem so­bie, co to kor­ki, czym jest zie­lo­na i czer­wo­na fala, cho­ciaż tej pierw­szej w Olsz­ty­nie ra­czej nie uświad­czysz. Je­cha­łem w stro­nę cen­trum, su­nąc dziu­ra­wy­mi uli­ca­mi; mi­ja­łem nowe ron­da i skle­py. Sie­dząc w miesz­ka­niu, mia­łem wra­że­nie, że mia­sto tak jak ja po­grą­żo­ne jest w smut­ku i bez­czyn­no­ści. My­śla­łem, że nic się nie zmie­ni, uli­ce i bu­dyn­ki będą takie, jakimi je zapamiętałem. W głębi duszy chciałem, żeby tak było, żeby życie za­mar­ło i nie ucie­ka­ło mi przez pal­ce, kie­dy sie­dzia­łem bier­nie i pła­ka­łem. By­łem sa­mo­lub­ny. No i my­li­łem się – wie­le się zmie­ni­ło. Po­ja­wi­ły się pla­ce, nowe dziel­ni­ce, dro­gi; pa­trzy­łem na miej­sca, któ­rych nie po­zna­wa­łem. Uli­ce w mie­ście mają swo­je nie­po­wta­rzal­ne hi­sto­rie. Nie­ste­ty, więk­szość tych, któ­re się za­pa­mię­tu­je, to opo­wie­ści o śmier­ci. Gdy­bym po­pro­sił ko­go­kol­wiek o opi­sa­nie dzie­jów uli­cy Bał­tyc­kiej, któ­rą wła­śnie je­cha­łem, zo­stał­bym zby­ty mam­ro­ta­niem i pół­słów­ka­mi. Całą drogę przez otwartą szybę dochodził do moich uszu umiar­ko­wa­ny ha­łas; gło­sy lu­dzi, szum drzew i je­zio­ra, pisk opon, war­kot sil­ni­ków i świer­got pta­ków – tęt­no Olsz­ty­na. Po­czu­łem, że mogę za­cząć żyć na nowo... Piotr Sender, Po drugiej stronie cienia, Virtualo, Warszawa 2014.