Dzień dwudziesty czwarty

Olsztyn, jez. Skanda.
Na skraju Rynku stoi ewangelicki kościół. Został on wybudowany w 1877 roku. Zanim to nastąpiło, nabożeństwa odbywały się w północnym skrzydle Zamku. Przechodzimy obok kościoła na plac Świerczewskiego. Niegdyś zwał się on Targiem Rybnym, po niemiecku Fischmarkt. Na środku tego Targu, przy ulicy Młyńskiej nr 2, stał jednopiętrowy dom, który od 1920 do 1939 roku był siedzibą „Gazety Olsztyńskiej'. Mieściła się w nim drukarnia, księgarnia, biuro oraz mieszkanie
redaktora Seweryna Pieniężnego. Na tym dziś tak spokojnym placu, w owym czasie, zwłaszcza w dni targowe, panował wielki ruch. Tu bowiem z okolicznych wiosek zjeżdżały się gburki warmińskie ze swymi wiktuałami: masłem, serem, twarogami, jajami, warzywem oraz różnym ptactwem domowym. Wokoło rynku stały w długich szeregach stragany przekupek i różnych handlarzy. Była tego wielka obfitość, zwłaszcza w porze letnio-jesiennej. Toteż gosposie olsztyńskie wybredzały w tym towarze aż do przesady — zwłaszcza w maśle. Widziałem na własne oczy, kiedym od czasu do czasu sam z tym nabiałem stał na targu — jak jedna po drugiej smakowały za pomocą scyzoryka lub nawet gołym palcem, nie zawsze kupując: bo za stare, za słone, za blade, za drogie itd. Ponieważ owo smakowanie gburkom czasem się przykrzyło, wybuchały nieraz spory i zatargi. Zaznaczyć tu wypada, że przy tych transakcjach handlowych rozbrzmiewała wyłącznie polska mowa, gdyż Warmianki ze wsi niemieckiego nie znały tak dalece, że nawet Niemki, gosposie olsztyńskie, wysilały się, by wyjąkać kilka słów polskich, aby dojść do porozumienia ze sprzedawczyniami. Słysząc te do niemożliwości zniekształcone wyrazy cór germańskich odczuwałem zawsze złośliwą radość, choć to podobno nie po chrześcijańsku cieszyć się z ludzkiego nieszczęścia.
Alojzy Śliwa, Spacerkiem po Olsztynie, Pojezierze, Olsztyn 1979.